
Meczycho przez duże "M"
Jagiellonii Białystok w ostatnim czasie nie wiodło się w starciach z Cracovią. Żółto-Czerwoni wiosną przy ul. Kałuży tylko zremisowali z Pasami 2:2, a wcześniej dwukrotnie przy Słonecznej przegrali - 2:4 i 1:3. Podopieczni Adriana Siemieńca, choć nie zawsze byli słabsi, stracili w tych meczach aż 9 goli. Nic więc zatem dziwnego, że wielu kibiców Jagi miało przed niedzielną potyczką sporo obaw. Nie dość bowiem, że Cracovia znała sposób na punktowanie z białostockim zespołem, to na dodatek Jagiellończycy mieli w nogach wyjazdowy bój z Silkeborgiem w III rundzie el. Ligi Konferencji.
Mimo niekorzystnej historii ekipa z północno-wschodniej Polski rozpoczęła spotkanie z dużym animuszem i chęcią szybkiego objęcia prowadzenia. Zespół Siemieńca był agresywny, natychmiastowo przenosił ciężar gry do przodu, jednak gol otwierający wynik rywalizacji w pierwszym kwadransie na konto gospodarzy nie padł. W tej fazie pojedynku najlepszą sytuację miał AZ Jackson, któremu piłkę głową zgrywał Afimico Pululu, jednak strzał Amerykanina z okolic 13. metra został zablokowany. W odpowiedzi na uderzenie z dystansu zdecydował się Dominik Piła, lecz była to próba wprost w Sławomira Abramowicza, po czym fatalny błąd na środku boiska popełnił Kobayashi, w efekcie czego Filip Stojilković przebiegł kilkadziesiąt metrów i stanął oko w oko z białostockim bramkarzem. Szwajcarski napastnik znakomicie wykorzystał prezent od japońskiego defensora i po minięciu Abramowicza skierował futbolówkę do pustej bramki. Prowadzenie gości było jednak tylko chwilowe, gdyż już w 19. minucie Oskar Pietuszewski popisał się przepięknym półwolejem z 20. metra i stan meczu został wyrównany.
To nie był jednak koniec emocji, ponieważ od razu po wznowieniu gry od środka boiska Pasy przeprowadziły kolejną bramkową akcję. Z boku piłkę zacentrował Martin Minczew, a celne uderzenie głową, przy bierności Bartłomieja Wdowika, oddał Otar Kakabadze.
Co ciekawe, szalone minuty trwały nadal. Rozzłoszczona Jagiellonia od razu ruszyła do przodu, co przyniosło groźny, aczkolwiek wybroniony przez Ravasa, strzał Pululu. Po chwili z rzutu wolnego w mur trafił Louka Prip, a potem do ofensywy przystąpiła Cracovia, przez co w szesnastce Dumy Podlasia kilka razy solidnie się zakotłowało. Na szczęście szarże przyjezdnych nie spowodowały podwyższenia rezultatu, jednak należy zaznaczyć, że w pierwszych dwóch kwadransach obrona Jagiellonii wyglądała na kompletnie bezradną.
Później tempo starcia na chwilę spadło, po czym znów Chorten Arenę zalała fala emocji. Przewagę zaczęła osiągać Jaga, ale to przyjezdni byli bliżej zdobycia gola. Wszystko dlatego, że przy próbie zablokowania wślizgiem strzału futbolówkę ręką we własnym polu karnym zagrał Vital, w efekcie czego sędzia na korzyść Cracovii podyktował rzut karny. Mikkel Maigaard z 11 metrów trafił jednak w słupek.
Koncert Żółto-Czerwonych po przerwie
Druga połowa rozpoczęła się od szybkiego wyrównania Dumy Podlasia. W 53. minucie w polu karnym powalony został bowiem szarżujący Oskar Pietuszewski, a po wideoweryfikacji sędzia Patryk Gryckiewicz wskazał na "wapno". Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Afimico Pululu, który - w przeciwieństwie do Maigaarda - się nie pomylił i rywalizacja w zasadzie zaczęła się od nowa.
Po golu "Afiego" kontrolę nad spotkaniem przejęła Jagiellonia, która częściej zapędzała się pod bramkę rywala, aktywny był zwłaszcza Pietuszewski, lecz konkretnych sytuacji brakowało. Od 69. minuty gospodarzom grało się jednak łatwiej, bo czerwoną kartkę za brutalny faul na Pozo otrzymał Mauro Perković. Od tego momentu Pasy już kompletnie skupiły się na obronie, zaś podopieczni Adriana Siemieńca coraz śmielej szukali trafienia na 3:2. Napór Żółto-Czerwonych bardzo szybko przyniósł efekt, gdyż już w 73. minucie do zmiany rezultatu doprowadził Taras Romanczuk. Kapitan Jagi popisał się świetnym strzałem głową po dośrodkowaniu Bartłomieja Wdowika z rzutu rożnego.
W ostatnim kwadransie zawodnicy Elsnera starali się jeszcze wrócić do gry, lecz nieco odważniejsza postawa przyjezdnych poskutkowała golem dla Jagiellonii. Strzelcem czwartej bramki został Alex Pozo, ale największe brawa za akcję na 4:2 należą się Tarasowi Romanczukowi, który zanotował świetny odbiór piłki na 20. metrze. Ostatecznie mecz zakończył się jednak jeszcze efektowniejszym triumfem Dumy Podlasia, bo w 88. minucie, po pięknej, koronkowej wymianie podań, gola na 5:2, dobijając tym samym gości, zdobył Dimitris Rallis. Druga połowa w wykonaniu Jagiellończyków była po prostu idealna.
Jagiellonia Białystok - Cracovia 5:2 (1:2)
Bramki: Oskar Pietuszewski 19, Afimico Pululu 55k, Taras Romanczuk 73, Alejandro Pozo 82, Dimitris Rallis 88 - Filip Stojilković 15, Otar Kakabadze 20
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Bernardo Vital, Yuki Kobayashi (46' Dusan Stojinović), Bartłomiej Wdowik - Louka Prip (56' Alejandro Pozo), Taras Romanczuk, Aziel Jackson (46 Jesus Imaz), Dawid Drachal (79' Leon Flach), Oskar Pietuszewski - Afimico Pululu (86' Dimitris Rallis)
Cracovia: Henrich Ravas - Dominik Piła, Oskar Wójcik, Gustav Henriksson, Mauro Perković, Davio Kristjan Olafsson (79' Kahveh Zahiroleslam) - Otar Kakabadze, Amir Al-Ammari (71' Karol Knap), Mikkel Maigaard, Martin Minczew (80' Dijon Kameri) - Filip Stojilković
Żółte kartki: Yuki Kobayashi i Dawid Drachal (Jagiellonia Białystok) oraz Oskar Wójcik, Davio Kristjan Olafsson i Filip Stojilković (Cracovia).
Czerwona kartka: Mauro Perković (Cracovia, w 69. minucie za brutalny faul).
Widzów: 18 270
rafal.zuk@bialystokonline.pl